23 lut 2009
W Phnom Penh straciłam fortunę i pewnie dlatego mi się podobało...
Dwie doby i wydana na przyjemności znaczna część wyjazdowych pieniędzy. Samo miasto zwyczajne, dość przyjemne choć drogie. Nie przejmując się jednak zanadto tym ostatnim, uprawiałam beztroskie wydawanie: to wizyta w restauracji, to n-te ciastko w kawiarni jakiejś... Spędzony w PP czas podzieliłam na dwoje: hedonizm (niestety w przewadze) i pochylenie się nad trudną historią kraju (bo to nie tak, że podróżuję wyłącznie dla przyjemności). Ze zdjęć targ zwyczajny - miejski, na potwierdzenie mojego (w PP) pobytu.