2 gru 2008
Fansipan. 3143 m n.p.m.
Najwyższy szczyt Wietnamu, a zarazem całego Półwyspu Indochińskiego, zdobyty. Podążyłam przetartym przez ukochanego szlakiem... Wspinaliśmy się w czwórkę (para Australijczyków, Maria i ja) wspierani przez przewodnika i dwóch tragarzy z plemienia Czarnych H'mongów. Zrealizowany program to trzy dni trekkingu z dwoma noclegami w dżungli. Żeby oddać zimno panujące na górze, musiałabym użyć przekleństwa w opisie. Powstrzymam się - było, minęło. Góra do trudnych niby nie należy, ale chwilami było ciężko. Człowiek wspina się całym sobą: chwyta kłącza, liany, korzenie - pełznie. Były mleczne mgły, był szron, był zamarznięty las bambusowy. Od szczytu niebo nam się rozświetliło. Było R-E-W-E-L-A-C-Y-J-N-I-E.