skip to main |
skip to sidebar
Wybrałyśmy się z Marią o 6 rano pomedytować nad jednym z jezior Hanoi. Połowa miasta od świtu okupuje parki i skwery, rozciąga się, tańczy, medytuje. Chciałyśmy być jak oni... Wtajemniczone zostałyśmy przez młodą Wietnamkę w praktyki doskonalenia ciała i umysłu Falun (niektórzy uważają praktykujących za sektę -> Falun Gong). Okupiłam to jednak stratą zawartości portfela - 600 000 dongów (40$) i karta ISIC - stratą zawartości, bo sam opróżniony portfel odnalazł się pod moimi nogami w jednej z ulic kampusu dobrą godzinę po gimnastyce.
Dopadła mnie amnezja. Nie pamiętam co zrobiłam z portfelem po wyjęciu banknotu i zapłaceniu symbolicznej opłaty za wejście do parku. Zwyczajnie tego nie wiem. A wszystko musiało wydarzyć się zaraz przy wejściu!
Zdecydowana większość polskich znajomych z hanojskim doświadczeniem ma takie przygody za sobą. Nic przyjemnego. Oby mój limit już był wyczerpany.