26 kwi 2010
18 kwi 2010
Vanitas vanitatum, et omnia vanitas.
16 kwi 2010
Sezon Berlin Start i intymna nota.
Długo tu jakoś nie istniałam. Trochę się w PL było. Trochę, właściwie nie trochę a bardzo, absorbowało mnie zamykanie semestru zimowego (czyt. kosmiczny projekt studnia) na niemieckiej uczelni. Ulżę sobie. Why not?! Mój blog, więc: fuck it! Temat zamknięty, a Pritzkera zwinęła mi SANAA. --- Będzie tu w najbliższym czasie o odpoczynku. I oto miał się pojawić epitet w komplecie: słodkim... Niedoczekanie. W kontekście tragicznych wydarzeń minionych, zwyczajnie, użycie tego przymiotnika mi nie przystoi. --- Boli pamięć o Polsce w tych dniach i nostalgią napawa. Wyciszenie. Trochę taki stan ducha. --- A o odpoczynku jeszcze ... stonowany on i flagą biało-czerwoną w tym tygodniu naznaczony.
Z głodu sztuki to tło (wytrawne oko już wie): Neue Nationalgalerie. Z głodu sztuki i z chęci obcowania z architekturą lepszą niż własna. --- To drugie foto, to poniżej, żeby tylko w odbiorze nie wyszło banalnie! A wyszło samo - jak słowo daję. Nieważne, że niebieskawe, rozmazane, jakieś takie anielsko-polskie i uskrzydlone. Wyszło samo i jest przyjemne -> zamieszczam. Gest to wyłącznie estetyką kierowany. Pozbawiona ja przeto i romantycznego ducha, i wiary.
6 kwi 2010
Subskrybuj:
Posty (Atom)